oczami refleksologa…
Moja przygoda z refleksologią zaczęła się od miłości.
Kochając swoją rodzinę i chcąc troszczyć się o nich jak najlepiej, rozpoczęłam kurs I stopnia dla ich zdrowia i dobrego samopoczucia. Już w trakcie kursu odkryłam pasję do refleksologii, a gdy zaczęłam odnosić pierwsze małe sukcesy w pomocy innym, zakochałam się po uszy w tej naturalnej metodzie przywracania równowagi organizmu. Dlaczego? Choć brzmi to jak frazes, jestem człowiekiem, który kocha innych ludzi. Zależy mi na nich i chcę im pomagać, a szczególnie boli mnie ludzki ból i cierpienie. Refleksologia dała mi narzędzie do tego, by nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują. Dała mi spełnienie.
Mówi się, że prawdziwa miłość nie może istnieć bez przyjaźni. Głęboko wierzę, że to prawda – mój mąż i moje dzieci to także moi wspaniali przyjaciele.
Czy przyjaźń, podwalinę miłości, odkryłam także w refleksologii? Nie będę pewnie jedyna, która powie, że tak. Realizuje się ona na dwóch wymiarach, bardzo cennych dla mnie.
Jako pierwszy wymiar wskażę przyjaźń, która pojawiła się pomiędzy mną a innymi refleksologami. Gdy zaczynałam kurs, byliśmy niewielką grupą pasjonatów poszukiwania naturalnych metod pomagających utrzymać lub przywrócić zdrowie. Choć spotykaliśmy się oficjalnie raz na pół roku, z niektórymi osobami, choć dzieliła nas spora odległość, regularnie rozmawiałam telefonicznie i pisałam. Dzieliłyśmy się swoimi przemyśleniami, obawami, ale także troskami i radościami dnia codziennego. W gronie refleksologów są osoby, o których mogę z dumą powiedzieć, że są moimi przyjaciółmi. Nieraz zupełnie bezinteresownie dały mi dowody, że i ja dużo dla nich znaczę.
Uważam to za niezwykły przywilej, że nasza więź, choć rzadko mamy czas się spotkać, jest naprawdę bliska.
Ale jest też „ta druga” przyjaźń – to więź, która nawiązuje się pomiędzy refleksologiem a pacjentem. Osoby, które przychodzą regularnie na zabiegi często zaczynają opowiadać mi o sobie, zwierzać się ze swoich problemów, lęków i marzeń. Zabieg często przestaje być tylko pracą na stopach, jest też czasem, który ja całkowicie poświęcam tej osobie. Chcę, by przez ten czas czuła się zaopiekowana i ważna, czuła, że komuś zależy na niej i jej stanie zdrowia. Przez lata mojej praktyki razem z moimi podopiecznymi cieszyłam się więc z narodzin upragnionego dziecka, ślubu, zdania egzaminów czy powrotu do zdrowia. Z sukcesów małych i dużych. Dostawałam własnoręcznie upieczone ciasteczka, życzenia na święta, laurki i bukieciki kwiatków przynoszone przez małych pacjentów do gabinetu. Byłam ulubioną ciocią Ilonką, powiernicą nastolatki i wsparciem dla matki zamartwiającej się stanem zdrowia dziecka. Dzięki temu, że ich umysł i emocje otworzyły się przede mną, mogłam pracować z całkowicie rozluźnionym człowiekiem, który wiedział, że jest bezpieczny, że moja praca służy jego zdrowiu, a ewentualny ból jest drogą, którą przechodzimy razem w kierunku zdrowia jego ciała.
Refleksologia jest moim sposobem na życie – codziennie w moim gabinecie realizuję swój mały wkład w to, by świat stał się lepszym miejscem, gdzie ból i cierpienie nie będą determinowały ludzkiego życia. Ale refleksologia dała mi też o wiele więcej. Dała mi poznać wspaniałych ludzi, którzy kształtują mnie każdego dnia.
Ilona Jaroszewska – nauczyciel refleksologii