Rodzice przyprowadzili sześcioletnie dziecko. Chłopiec nie potrafił wypowiedzieć swojego imienia, dusił się dużą ilością śluzu w gardle i nosie, przez cały czas mrugał oczami. W czasie rozmowy rodziców na zmianę odwracał głowę, aby słyszeć, co mówi każde z nich. Zapytałam, czy dziecko słyszy, na matka odparła, że ponownie zablokowało mu lewe ucho. Chłopiec kaszlał, sapał, zamiast oddychać, nocą chrapał, cierpiał na bezdech, miał duży apetyt właśnie przed snem, był nad-aktywny, miał trudności z koncentracją, dziwnie potrząsał rączkami i głową. Pani w szkole wciąż narzekała, że dziecko nie chce jej słuchać. Rodzice dostali skierowanie do lekarza specjalizującego się w ADHD i do psychologa. Niestety, na wizytę trzeba było czekać trzy miesiące.
Od dłuższego czasu szukali pomocy u lekarzy, ale przeraziła ich duża ilość antybiotyków przepisywanych dziecku. Zaczęli poszukiwać zdrowia przez akupunkturę – po dziesięciu zabiegach nastąpiła niewielka poprawa, ale trwała bardzo krótko. Później przez pół roku leczyli syna u naturopaty – kilkakrotne płukanie uszu wystarczyło na dwa tygodnie, chińskie zioła na zatoki działały przez pięć miesięcy. Stosowali też odczulanie alergiczne i inne terapie. O refleksologii zadecydował ojciec dziecka.
Co mówiły stopy dziecka w czasie zabiegu? Były bardzo bladziutkie, zalane stwardniałą masą wokół obu stópek, powyżej kostek. Techniki relaksu od razu rozbawiły chłopca. Podobała mu się manipulacja stopami. Zaczęłam od lewej stopy. W refleksologii, gdy dzieci są nad-aktywne, zabiegi zawsze zaczynamy od lewej stopy. Pod powierzchnią galaretowatej masy wyczułam cieniutką warstwę przypominającą chrząstkę. Chodzeniem kciuka starannie, milimetr po milimetrze, złamałam tę warstwę, moje ciało oblał pot, dziecko zaczęło się wiercić na fotelu. Musiałam zmniejszyć siłę nacisku palców, żeby dziecko nie czuło zbyt dużego bólu.
Wielokrotnie wracałam do pracy na palcach dziecka, obserwowałam jego oczy – zdecydowanie mniej mrugały. Mniej więcej po 10 minutach chłopiec wykaszlał lekko trochę śluzu i… zaczął normalnie rozmawiać. Zauważył to tata dziecka. Ucieszył się, że jest nadzieja na poprawę. Otworzyły się kanały zatok i nosa, buzia się zarumieniła. Wciąż wyczuwałam pękające powierzchnie, jakby pod moimi palcami przesuwały się małe kryształki. Zaproponowałam rodzicom, by dotknęli stóp syna – byli nieco zaskoczeni tym chrupaniem. W połowie zabiegu chłopiec normalnym już głosem poprosił o wyjście do łazienki. Oznaczało to prawidłową reakcję organizmu na zabieg.
Starannie rozpracowałam strefy refleksów układu pokarmowego. Refleksy w rejonie wątroby dziecka były bardzo wrażliwe, a refleksy układu moczowego nieco stwardniałe. Przyjrzałam się nóżkom powyżej kostek – widać było pozostałości po wysypkach. Spytałam, czy były swędzące, a matka wyjaśniła, że od czasu do czasu pojawiające się krosty były swędzące, szczególnie nocą, a skóra na nogach syna była szorstka. Może to egzema? W refleksologii za te problemy odpowiadają: przepona, wątroba, nerki, jelito cienkie. Wrażliwe na stopach dziecka były refleksy zastawki krętniczo-kątniczej jelita cienkiego. One z kolei odpowiadają za wytwarzanie zbyt dużej ilości śluzu, a to także było problemem.
Rozpracowując stopy dziecka, pokazałam rodzicom, jak będą wykonywać zabiegi w domu: codziennie wieczorem po kąpieli przez 6–8 minut na każdej stopie. Powoli i dokładnie. Rodzice byli pozytywnie nastawieni do moich uwag, ale chłopiec nie chciał ze mną rozmawiać. Wyjaśniłam, że moim zadaniem jest uruchomienie wszystkich sił w organizmie do poszukiwania w nim zdrowia i wydalenia tego, co przeszkadza – śluzu.
W czasie zabiegu matka często wracała do przeszłości, obwiniając samą siebie, że nie potrafiła pomóc własnemu dziecku. Poradziłam jej, aby nie rozpamiętywała tego, co było, lecz skupiła się raczej na chwili obecnej. Przy okazji udzieliłam jej paru wskazówek dotyczących sposobu żywienia dziecka. Cztery dni później w rozmowie telefonicznej powiedziała: „Wydaje mi się, że syn lepiej oddycha nocą, śpi głębszym snem, nie kaszle przed spaniem, choć nadal jest zbyt aktywny. Z nosa od czasu do czasu wydziela się zielona ciężka wydzielina. Przed spaniem przestał upominać się o jedzenie. Kaszel jest zdecydowanie wilgotny, coś się odkleja, pewnie ten zastały śluz”. Poprosiłam, aby rodzice nie rezygnowali z pracy na stopach wieczorem po kąpieli. Proces chorobowy toczy się już od pięciu lat, więc nie da się go zlikwidować w ciągu czterech dni.
Tydzień później na drugi zabieg przyjechali oboje rodzice. Byli uśmiechnięci i zadowoleni. Tato przyznał, że nigdy nie sądził, iż jego mało umiejętna praca na stopach każdego dnia wieczorem może przynieść tak duże zmiany. W zasadzie wszystko bardzo szybko się poprawiło. Syn zaczął przesypiać całe noce, nie wstawał nocą do toalety, nie upominał się bez powodu o jedzenie przed spaniem, nie cierpiał na nocny bezdech, zamykał buzię podczas snu, a chrapanie było już tylko delikatnym pogwizdywaniem. W szkole pani pochwaliła go za poprawne liczenie i dobre sprawowanie. Chłopiec rozmawiał ze mną, ale delikatnie przez nos.
Co mówiły stopy przy drugim zabiegu? Zdecydowanie ubyło zastałej, stwardniałej, galaretowatej masy. Mogłam wyczuć, które refleksy mają przewlekłe stwardnienia. Pod palcami chrupało, łamały się kawałki zastałej powierzchni. Dopiero teraz chłopiec zaczął odczuwać ból w stopach, ale tylko w niektórych ich refleksach. Już przy starannym rozpracowaniu obu paluchów, palców i refleksów drenażu limfatycznego dziecko zaczęło mówić normalnym głosem. Matka dodała, że od urodzenia miało problem z jedzeniem, jelitami, zaparciami, wzdętym brzuszkiem.
Tydzień później podczas trzeciego zabiegu chłopiec był zdecydowanie spokojniejszy. Matka opowiadała, że jest posłuszny, spokojnie zasypia wieczorem, nie upomina się o jedzenie, nie mówi już przez nos, nie ma nocnego bezdechu, chociaż wciąż delikatnie pochrapuje nocą, nie potrząsa rączkami i głową jak poprzednio, nie kaszle, oddycha spokojnie, choć nadal nie słyszy dobrze na lewe ucho. A przecież minęły tylko dwa tygodnie od rozpoczęcia systematycznej pracy na stopach.
Co tym razem mówiły stopy? Zdecydowanie łatwiej mogłam znaleźć zgrubienia w refleksach układu pokarmowego, w refleksach klatki piersiowej wciąż słyszałam dużo chrupania, refleksy układu moczowego były nabrzmiałe i wrażliwe. Matka powiedziała, że chłopiec przesypia już całe noce bez wstawania do toalety. Cztery dni później zatelefonowała, mówiąc, że rano syn zaczął niespodziewanie wymiotować i skarżyć się na ból brzucha, ale pomogło mu przyłożenie gorącego termoforu. Poza tym jest dużo spokojniejszy, stał się naprawdę grzecznym chłopcem. Ojciec wykonywał zabiegi na stopach syna co drugi dzień, 10–15 minut po kąpieli, przed spaniem.
Czwarty zabieg – chłopiec przesypiał całe noce bez chrapania i bezdechu. Dobrze słyszał, był grzeczny w szkole i w domu. Nie było śladu po poprzedniej nadpobudliwości. Nie miał śluzu w zatokach, nie kaszlał, nie jadł późnym wieczorem.
Co powiedziały stopy dziecka? Nareszcie ukształtowały się w normalne stopy, nabrały różowego koloru, ubyło galaretowatej masy. Pod kciukiem mogłam wyczuć niewielkie zgrubienia, które wciąż wymagały rozpracowania. Najgorsze minęło, teraz trzeba było kontynuować pracę na stopach, aby utrzymać zdrowie wraz ze wzrostem dziecka.
Piąty zabieg – refleksy drenażu limfatycznego przy palcach wciąż były nabrzmiałe. Ojcu trudno było rozpracować refleksy między paluszkami stóp dziecka. Chłopiec w szkole był grzeczny, spokojny, posłuszny. Każdego dnia ku zdziwieniu rodziców upominał się o jabłka, którym to owocem jeden jedyny raz go poczęstowałam, gdy powiedział po zabiegu, że jest głodny. Zaczął w ogóle częściej jeść owoce. Rodzice zdecydowanie zmienili sposób żywienia całej rodziny.
Zbliżał się termin wizyty u lekarza pediatry. Minęły właśnie dwa miesiące pracy na stopach. Byliśmy ciekawi, jaka będzie opinia specjalisty. Lekarz ocenił, że słuch dziecka jest dobry, w uszach nie ma woskowiny, uprzednio powiększone migdały są normalne, w rozmowie dziecko jest sprawniejsze.
Czy to oznaczało koniec zabiegów na stopach? Moim zdaniem było na to za wcześnie. Od urodzenia dziecko miało problemy ze zdrowiem, dlatego zabiegi powinny być wykonywane systematycznie przez kilka lat. Dzięki temu chłopiec będzie zdrowo rósł i prawidłowo się rozwijał.
Szósty zabieg – chłopiec znów był nieznośny, a w szkole pani narzekała na jego zachowanie. Dotknęłam jego stóp, które ponownie były nabrzmiałe i zalane galaretowatą masą. Po rozmowie z rodzicami okazało się, że matka przeniosła syna do jego dawnego pokoju, w którym chłopiec odczuwał zły wpływ cieków wodnych. Dwa tygodnie później dziecko wróciło do dobrego samopoczucia. Było grzeczne w szkole i w domu. Rodzice przejęli całkowitą odpowiedzialność za jego zdrowie. Byłam zadowolona z tego, czego dokonaliśmy wspólnymi siłami. Starałam się ukierunkować rodziców, ale decyzje zależą od nich samych.
Czy nie byłoby wskazane uczyć wszystkich rodziców wykonywania zabiegów na stopach, aby wykorzystali to dla zdrowia swoich pociech? W Danii w prywatnych przedszkolach dzieci mają zajęcia, na których nawzajem bawią się stópkami.
W.B.