Pewnego pięknego dnia namówiłam męża na zabieg refleksologii – ciężko go złapać bo albo go nie ma albo jest zmęczony i nie ma ochoty. Ucieszyłam się i pomyślałam, że w końcu na spokojnie popatrzę na jego twarz – nie jak żona ale jak refleksolog. Był to bowiem zabieg refleksologii twarzy. Uwielbiam obserwować jak różne są twarze – jakie maja kształty, zmiany, zmarszczki, jak zmienia się oddech pod wpływem zabiegu, jak zmienia się twarz pod wpływem czasu i okoliczności.
Mąż uważa się za osobę zdrową i nie skarży się jak coś boli, lekceważy bóle i sygnały – boi się powiedzieć, szkoda mu się zatrzymać – nie wiem – ogólnie gra twardziela i dużo pracuje.
Nie lubi bólu więc starałam się aby nic go nie uraziło, zabolało , aby było po prostu miło i aby był to odpoczynek dla ciała i ducha. Na początku żartował ale w końcu się poddał i skupił na sobie.
Podczas refleksologii twarzy pracuje się trochę inaczej. Od pierwszej „tablicy” – pochrapywał, potem znów się „wybudził”. Uderzyła mnie jeszcze bardziej drobność jego twarzy – kości żuchwy i uszy, za to wypukłe oczy i wielkie łuki brwiowe, strzelisty nos, które wyraźnie wyróżniają się w topografii twarzy. Oczy podkrążone, nie opuchnięte. I nagle olśniło mnie, że ma zakola na przebiegu meridianu pęcherzyka żółciowego. Hmm…
Słabe nerki, woreczek na pewno „tu miesza” – mąż jest nerwowy i często krzyczy, oczy wskazują wg mnie na obecność pasożytów – mamy 3 duże psy a on cały czas z nimi obcuje, ściska, śpi! (wzmacnia to ponoć jego instynkt przetrwania ale chyba ten instynkt nie bierze robaków pod uwagę) .
Przyświecała mi myśl „główna” – ale ma wielkie serce – a ja tego nie widzę czasem… Tak sobie analizowałam, myślałam a tablice leciały (kolejne kombinacje pracy)…
Ogólnie prócz uszu – bo one były bolesne wszystko poszło bezszelestnie. Wydawałoby się, że nic się nie dzieje a tu proszę. Mąż mówi: prawie przeszło mi odrętwienie palców. Jeszcze tylko mały trochę …
Pytam od kiedy ? Od 2 tygodni … no to ładnie!
Dobra pracujemy dalej …. Wzięłam ręce i rozpracowałam kręgosłup i barki, bo sądziłam w pierwszym rzędzie że to o to chodzi. Małe palce były bolesne u obu rąk … Czy to analogia do bolesności uszu? Ciągle się zatykają… Poza tym bolesność przebiegała wzdłuż meridianu serca!
Serce wyszło na czele… mówiła mi intuicja.
Czy serce Cię nie boli? – a on aż zbladł. Tak! Trochę się nawet ostatnio bałem, myślałem, że miałem zawał, ale nie mówiłem Ci aby nie Cię nie martwić i przestraszyć…
No ładnie! Gdyby nie refleksologia no nadal on udawałby młodzieniaszka i twardziela a ja byłabym nieświadoma tego, że dzieje się coś złego!
Nie do końca jestem pewna czy moja refleksologiczna logika jest ok – ale wiem, że refleksologiczna intuicja na pewno! Mój wniosek jest taki: nawet najbardziej „zdrowi ludzie” podczas zabiegów refleksologii nagle odkrywają, że mogą coś ulepszyć ale przede wszystkim dają się poznać samym sobie – nasze dłonie usta tylko im w tym pomagają – czytają, podpowiadają drogę.
Dlatego warto jest korzystać z zabiegów refleksologii nawet gdy jesteśmy zdrowi nie tylko jako profilaktycznie ale przede wszystkim jako narzędzie do poznawania siebie.
Ile niewypowiedzianych usłyszałam historii o tym jak powstały znaki (czytaj: blizny, rozstępy, zmarszczki) na stopach, twarzy – ile się dowiedziałam rzeczy o mamie, mężu, dzieciach o których bym się nigdy nie dowiedziała…
Bardzo wzruszyła mnie np. opowieść mamy o pewnej bliźnie pod palcem na stopie która powstała w czasach dzieciństwa – o losie mama jako mała dziewczyna!
Na naszym ciele zapisana jest nasza historia. Ta historia wpisana w ciało wpływa na nasze życie doczesne bezpośrednio poprzez refleksy na stopach, dłoniach, twarzy.
My refleksolodzy jesteśmy na świecie po to aby odczytać ludziom ich mapy! To mapy do zdrowia i tylko od nas zależy czy doprowadzimy ludzi, którzy szukają drogi do zdrowia – do celu!
Nie zawiedźmy ich bo przychodzą do fachowca!
p.s. a mężem to się zajmę w trybie extra 🙂